Regulacja po polsku – czy AI Act hamuje innowacje, a deregulacja daje przewagę?
Prawo może być elastyczne – jak sprawić, by regulacje nie zdusiły innowacji
Zatwierdzone przez Unię Europejską oraz wdrażane przez kraje członkowskie przepisy AI Act mają na papierze szlachetny cel: chronić obywateli i budować zaufanie do nowych technologii. W praktyce jednak młode firmy obawiają się stosów dokumentacji i kosztownych audytów, zanim sprzedadzą choćby pierwszą licencję. Czy musi tak być? Polska może obrać drogę bardziej pragmatyczną – pozwolić tworzyć, obserwować, a dopiero potem uszczelniać przepisy.
Czego nauczyło nas RODO
Gdy w 2018 r. wchodziło w życie rozporządzenie o ochronie danych, wielu przedsiębiorców przeżyło szok poznawczy. Z perspektywy czasu widać, że małe startupy traciły całe tygodnie na sporządzanie rejestrów zamiast pracować nad produktem; że rynek usług prawnych eksplodował, lecz w praktyce skoncentrował się w kilku dużych stolicach; oraz że ograniczenia w transgranicznym transferze danych wyhamowały ekspansję firm z Europy Środkowo-Wschodniej.
Piaskownica regulacyjna – sprawdzona recepta
Nie jestem fanem piaskownic regulacyjnych. Dla mnie są one symptomem nadmiernej regulacji. Niestety dzisiejsze realia legislacyjne w Polsce sprawiają, że tymczasowe zastosowanie piaskownic regulacyjnych może być potraktowane jako mniejsze zło.
Brytyjskie doświadczenia z tzw. regulatory sandbox w fintechu pokazują, że można testować nowe rozwiązania w kontrolowanych warunkach i jednocześnie chronić konsumentów. W wariancie dla AI oznaczałoby to wyznaczenie kilku naprawdę ryzykownych obszarów – na przykład masowej biometrii w przestrzeni publicznej czy algorytmicznych modeli kredytowych – oraz pozostawienie całej reszty branży w reżimie pilotażowym. Firmy mogłyby wdrażać prototypy pod okiem urzędu, który reagowałby dopiero wtedy, gdy dane z rynku pokażą realne zagrożenia. Po trzech-czterech latach takiego monitoringu mamy w ręku empiryczne argumenty: wiemy, co zadziałało, co zawiodło i które procedury warto wpisać do twardego prawa.
Korzyści dla ekosystemu
Takie podejście sprawia, że prototyp może trafić do pierwszych klientów miesiące, a nie lata po napisaniu kodu. Dla programistów, inżynierów IT i badaczy Polska staje się naturalnym miejscem testów, bo procedury są zrozumiałe, a regulator współpracuje zamiast karać za każdą nieścisłość. Zyskują również inwestorzy, dostając wiarygodne dane o zachowaniu produktów w realnym środowisku rynkowym, co ułatwia wycenę ryzyka.
Polska jako europejski hub AI – magnes na kapitał i talenty
Elastyczne podejście regulacyjne to klucz do przyciągania międzynarodowych inwestorów szukających bram do europejskiego rynku. Gdy Wielka Brytania po Brexicie straciła bezpośredni dostęp do jednolitego rynku, a kraje Europy Zachodniej wprowadzają coraz bardziej restrykcyjne interpretacje AI Act, Polska może wypełnić tę lukę. Fundusze venture capital z Doliny Krzemowej czy Singapuru coraz częściej patrzą na region CEE jako na alternatywę – niższe koszty operacyjne, wysoko wykwalifikowana kadra techniczna i geograficzne położenie w sercu kontynentu to atuty, które zyskują na wartości w kontekście przyjaznych regulacji.
Co więcej, Polska ma unikalną pozycję geopolityczną. Jako członek UE zapewnia pełny dostęp do 450-milionowego rynku, ale jednocześnie aktywnie działa w inicjatywach regionalnych jak Trójmorze, które otwiera drzwi do dynamicznie rozwijających się gospodarek od Bałtyku po Adriatyk i Morze Czarne. Dla amerykańskich czy azjatyckich gigantów technologicznych to idealna baza do ekspansji – jeden ośrodek R&D w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu czy Poznaniu może obsługiwać zarówno zachodnioeuropejskich klientów korporacyjnych, jak i rosnące rynki w Rumunii, Chorwacji czy państwach bałtyckich.
Już teraz widzimy pierwsze sygnały tego trendu. Międzynarodowe firmy AI otwierają w Polsce nie tylko centra outsourcingowe, ale pełnoprawne laboratoria badawcze. Jeśli dodamy do tego proste, elastyczne przepisy pozwalające na szybkie testowanie i wdrażanie innowacji, możemy stworzyć efekt kuli śnieżnej – pierwsi pionierzy przyciągną kolejnych, a ekosystem zacznie się samonapędzać. Kluczem jest komunikacja tej przewagi: Polska jako miejsce, gdzie można bezpiecznie eksperymentować z AI, mając jednocześnie dostęp do ogromnych rynków zbytu.
Urzędnik jako partner, nie strażnik
Polski rynek AI jest zbyt delikatny, by stanąć oko w oko z regulatorem i izbami nadzoru. Kluczem do sukcesu są intensywne szkolenia dla urzędników, które całkowicie odwracają tradycyjną optykę: zamiast szukać naruszeń i wystawiać mandaty, regulator staje się mentorem i doradcą. W praktyce oznacza to warsztaty design thinking, gdzie urzędnicy wspólnie z przedsiębiorcami rozwiązują realne problemy wdrożeniowe; programy wymiany, podczas których pracownicy administracji spędzają tydzień w startupie AI, by zrozumieć presję czasu i ograniczenia budżetowe; oraz regularne “regulatory office hours” – cotygodniowe dyżury, gdzie można przyjść z pomysłem i usłyszeć “spróbujmy to rozwiązać”, a nie “to niemożliwe”. Taka zmiana mentalności wymaga czasu i cierpliwości, ale tylko w ten sposób stworzymy środowisko, w którym innowatorzy będą widzieć w regulatorze pierwszego sojusznika, nie ostatnią przeszkodę.
Jeśli Polska postawi właśnie na taki model, ma szansę stać się laboratorium dla europejskiego ekosystemu AI.